Kolejny „plastikowy” Boeing 737. Plastikowy, bo fotele z tyłu mają taki toporny plastik i dodając wspomnianą wcześniej ciasnotę, że mimowolnie budzi takie skojarzenia. Płynny start, lot ponownie ponad chmurami i znowu fanfary – tym razem bardziej zasłużone – 10 min. przed czasem.
Pierwsze, co po wyjściu z samolotu powoduje, że człowiekowi chce się żyć to... pogoda. Pięknie, zielono i słonecznie. Niby tylko 12 stopni, a odczuwalnie myślę, że z 20. Rewelacja. Lotnisko spore. Duża hala odlotów. Boarding na piętrze. Już widzę, że o ciekawe miejsce na nocleg powinno być łatwiej niż na Skavscie. Mamy godzinę 15. Na wypad do Barcelony (90 km) przyjdzie czas innym razem. A może po prostu polecę bezpośrednio na ElPrat, aby nie dofinansowywać zdzierających przewoźników autobusowych... Transfer do Barcelony i z powrotem to kieszenie luźniejsze o 21 EUR.
Taniej, bo raptem 4,8 EUR kosztuje rundka do Girony (13 km). Jadę. Po drodze słońce tak grzeje, że dodając do tego jeszcze mijane widoczki czuję się jakbym właśnie przyjechał na plaże Costa Brava. Dojeżdżam do dworca autobusowego w centrum. Tuż obok mieści się kolejowy. Komuś, komu 4-5 EUR robi różnicę do Barcelony może się wybrać pociągiem z tego dworca. Ja wybieram się na starówkę. Ma swój klimat. Takich wąskich i krętych uliczek nie widziałem ani w Krakowie, ani w Pradze. Do tego katedra z XI wieku. Jako, że jednak jakimś specjalnym fanem katedr nie jestem, zaoszczędziłem kilka EUR i podziwiałem ją jedynie z zewnątrz.
I nigdzie nie ma darmowego wifi. Wyszukuje otwarte sieci, ale dostępna jest tylko strona operatora, gdzie w centralnych miejscach widoczne są znaki Visa, Mastercard etc. jasno sugerujące co należy zrobić, aby posurfować. Nawet na drzwiach lokali naklejki z info, że internet owszem jest, ale za 2 EUR – 40 min. Dziwne podejście. Do tej pory spotykałem się raczej z sytuacjami, że klienta przyciąga się do lokalu oferując mu jakąś wartość dodaną, np. darmowy internet. Widocznie jednak mało wiemy o życiu... :-)
Na lotnisku tak samo. Chcesz internet to płać. Taniej niż w Szwecji, bo 10 EUR za 24h, ale tym razem również się obejdę. Pisząc te słowa jest 22:10. Pora spać. Jutro ostatni dzień tripu. O 7:30 lot do włoskiej Pizy.