Frankfurt Hahn wita nas brakiem śniegu (dobrze), ale zimną i wietrzną aurą (niedobrze). Godzina do kolejnego lotu. Całe szczęście kolejki do security nie ma wcale. Jeszcze krótki rekonesans po lotnisku i wokół, a następnie do odprawy. Ta bezproblemowa. Na lotnisku jeszcze nieduża kanapeczka ze słynnym niemieckim wurstem i do gate'u. W samolocie miła niespodzianka – stewardesa po sprawdzeniu kart pokładowej życzy mi czystą polszczyzną „miłej podróży”. Polska załoga. Fajnie.
Ostatnia prosta. Jestem wyczerpany. Ale też niesamowicie zadowolony. Taki ciekawy trip za tak niewielkie pieniądze! Po 1,5-godzinie zniżamy się nad Gdańskiem. Miękkie lądowanie i z powrotem na polskiej ziemi. Jeszcze tylko miejski autobus linii 210 do centrum (bilet 3 PLN) i pociąg/autobus do Warszawy.